Najnowszy fragment powieści - "Tequila: Liczba Bestii"!

Tekst: Ł. Śmigiel
ilustracja pod tekstem: K. Babis

  Nastolatek o wyglądzie metysa miał kruczoczarne włosy zaplecione w cztery warkocze i sprawiał wrażenie jakby niejedno już w życiu widział. Czekał cierpliwie, aż Cosmas dokończy papierosa, po czym,kiedy tamten strzepał resztki popiołu z dłoni, wręczył mu zabrudzoną butelkę whiskey i złożoną kartkę pożółkłego papieru.
– Milordzie,jeśli pozwolisz, wolałbym odejść stąd jeszcze przed pojedynkiem. Jakkolwiek wszystko się zakończy, wiesz gdzie mnie szukać. Oszczędziłeś mnie, jestem twoim dłużnikiem i zawsze pomogę ci w wytropieniu odpowiednich ludzi, ale nie chcę mieć nic wspólnego zresztą twoich spraw. Czy pozwolisz mi teraz odejść, szefie?
  Błękitnooki czknął, skrzywił się i paskudnie uśmiechnął. Nagle to, na ile lat wyglądał, wcale już nie było już takie pewne.
– Ależ oczywiście Matheo. Możesz zmykać – powiedział. – Jak zwykle, znakomicie się spisałeś.
– A zapłata?
– Jest tam, gdzie zawsze.
– Dzięki,szefie. Myślę, że będziesz zadowolony z pojedynku. Przyznam, że nieco rozgrzałem dla ciebie tego Traka. Powiedziałem mu, że nasrałeś na mogiłę jego matki i rozpuściłeś po wszystkich klanach plotkę, że on nie może już niczego wskórać z kobietami.
  Mężczyzna pociągnął kolejny łyk z butelki, czknął i westchnął z aprobatą.
– Jesteś niezastąpiony Matheo. Naprawdę. Czy ja... – zawahał się. – Czy ja rzeczywiście nasrałem na grób jego matki?
– No cóż. Trochę tu koloryzowałem, sir. – Metys wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Zapewniam jednak, że byłem przekonujący – roześmiał się, a później, niczym kozica, popędził w dół górskiego szczytu. – Niech wygra lepszy! – dodał, przytłumionym przez grań, głosem. – Gdyby pan jednak przegrał, szefie… Przypominam, że należą mi się pana buty i nóż.
  Chichot odbił się echem od skał. Błękitnooki nie odpowiedział. Zamiast tego rzucił w ślad za śmiechem pustą butelką. Kiedy odgłosy tłuczonego szkła i zsuwającego się w dół chłopaka całkiem już ucichły, Cosmas rozłożył na kolanie pomiętą kartkę papieru. Widać było, że zapisane na niej słowa powstały w wielkim pośpiechu, ale stylu kaligrafowanych liter nie mógł pomylić z żadnym innym. Charakter pisma należał do niego. Mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął czytać...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polecam książki z księgarni Legimi: Brad Stone - "Sklep, w którym kupisz wszystko. Jeff Bezos i era Amazona"

Polecam książki z księgarni Legimi: Arturo Perez-Reverte, "Ostatnia bitwa Templariusza".

Polecam książki z księgarni Legimi: Bożena Fabiani "Gawędy o sztuce" wiek XV-XVI