Jakiś homar tu nadchodzi! (Pulpowo na maksa #2)
Sensacyjne, kryminalne i przygodowe - tanie opowieści, najpierw nazywane penny dreadfuls, czy dime novels, a później od rodzaju papieru, na którym były drukowane, pulp magazines (papier ten szybko żółkł i niszczał), dostarczały rozrywki swoim czytelnikom przez niemal sto dwadzieścia lat. Ostatecznie pokonane przez ograniczenia w dystrybucji papieru spowodowane II Wojną Światową, nigdy już nie powróciły w wielkim stylu na rynek. Patrząc po tylu latach na ich krzykliwe okładki i kiczowate nazwy uśmiechamy się do siebie i prychamy z pogardą. Zapominamy bowiem, że gdyby nie teksty drukowane w pulp magazines, nie dane byłoby nam cieszyć się ani powieściami Chandlera, ani opowiadaniami Howarda, czy Lovecrafta. Gdyby nie one, prawdopodobnie nie podskakiwalibyśmy na kinowym fotelu, oglądając kolejną część przygód Batmana, czy kolejną odsłonę Koszmaru z Ulicy Wiązów albo Halloween . W telewizji nie leciałby Star Trek i Dr Who , a BBC nie produkowałoby znakomitych słuchowisk radio